10 sierpnia 2018

Post bez tytułu

Wow

Nawet nie łudzę się, że ktokolwiek przeczyta tego posta, bowiem od mojego ostatniego odzewu minął ponad rok i właściwie kompletnie zapomniałam o blogu, a tu proszę, witam z powrotem. Coś mnie pokusiło do zajrzenia tu i napisania czegoś nowego, ale raczej nie będzie to ani istotne, ani przełomowe.

Zmieniłam się przez ten rok. Wszyscy się zmieniliśmy. Już z pewnością nigdy nie stanę się tą samą Charlotte, którą byłam kiedyś. Pewnie ciężko w to uwierzyć, ale swoją przygodę z sso rozpoczęłam pod koniec września dwa tysiące czternastego roku, czyli około cztery lata temu. Szmat czasu. Z blogiem wystartowałam trochę później, może jakoś pół roku po założeniu konta w grze. Wtedy byłam niespełna dwunastoletnią dziewczynką i sama jestem pełna podziwu, jak wiele kreatywności chciałam przelać na tę stronkę. Dacie wiarę, że pierwotnie nazwałam bloga Czar oczami Char? Ja też nie.

Miałam sporo wzlotów i upadków. Właściwie to nawet zbytnio tego wszystkiego nie pamiętam. Przed oczami przemyka mi gdzieś pierwsza rocznica, a potem druga. Obie jakoś nie wypaliły, chociaż miałam plany na zorganizowanie czegoś fajnego. Jeszcze wcześniej próby założenia bloga klubowego. Widzę wszystko bardzo dobrze, ale jakby za mgłą. Te wszystkie wydarzenia gdzieś mi umknęły, pamiętam jedynie, że odniosłam swego rodzaju sukces. Zaistaniałam w grze o koniach. Nawet się z tego cieszyłam, ale jak tak patrzę z perspektywy czasu, czy w ogóle było warto? Nie oszukujmy się, ten blog opierał się głównie na moich chwilowych odejściach i powrotach, a do napisania czegokolwiek często miałam przysłowiowy słomiany zapał. Dorosłam, a wraz ze mną zestarzało się także to miejsce. Przeglądnęłam parę starych postów i teraz uśmiecham się pod nosem, zastanawiając się, dlaczego byłam taka głupiutka. Nie jest źle, ale mogłam podejść do tego z większym profesjonalizmem. Bo po co były chociażby te nałogowe sesje zdjęciowe? Żeby wypełnić luki w archiwum? Najwidoczniej tak. Blog z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej mnie nudził, dlatego próbowałam swoich sił, tworząc kanał na youtube. W ostateczności nie wyszło mi ani to, ani to. I tak to się głównie skończyło.

Odstępując na chwilę od tematu bloga i wracając go gry, muszę przyznać, że poznałam sporo fajnych ludzi, ale właściwie kontakt z nimi znikł tak szybko, jak się pojawił. Niby mam jakieś wspomnienia, ale niedokładne. Nie pamiętam tego wszystkiego po kolei. Z klubów przypominam sobie Nutty Aces, które chyba najbardziej utkwiło mi w pamięci. Potem przestało mi już tak szczerze zależeć na prowadzeniu własnego klubu, więc dołączyłam do Reindeer Mystery Club, następnie do South Ghosts Club, w trakcie jeszcze próbowałam rozkręcić coś swojego, mianowicie Furious Horses. Ostatecznie wylądowałam chyba w Lame Roses, ale musicie mi wybaczyć, bo nie jestem w stanie uporządkować tego chronologicznie. Działo się zbyt dużo w stosunkowo krótkim czasie. To był zdecydowanie ten burzliwy okres.

Teraz traktuję tę gierkę, jako typową rozrywkę. Ostatnio myślałam nad reaktywacją Nutty Aces, bo – uwierzcie albo nie – udało mi się schwytać nazwę, gdy była wolna. Mogłabym w sumie znowu się tym zająć, ale tym razem bardziej w celach rekreacyjnych, zdecydowanie bez napiętego grafiku przepełnionego spotkaniami klubowymi. Niestety, do bloga ani do kanału już raczej nie powrócę, bo po prostu nie widzę w tym sensu. To wszystko wymaga sporo czasu, którego nie potrafię nawet dobrze podzielić na szkołę i przyjemności, a co dopiero dokładać sobie nerwów z prowadzeniem dodatkowej działalności o grze komputerowej.

W dodatku nie wiem, czy wy także zauważyliście, że blogosfera o tematyce Star Stable zwyczajnie zamiera, a ślady po niektórych fantastycznych blogach po prostu przepadły? Wszyscy, którzy kiedyś coś prowadzili, po prostu z tego wyrośli. Moim zdaniem jedynie Melissa Seahall nadal stara się to wszystko utrzymać. Może to jest nawet główny powód, dla którego nowi ludzie nie spieszą do zakładania nowych blogów, bo zdają sobie sprawę, że „konkurencja” jest spora i w sumie niezastąpiona, bo według mnie, nie sposób przebić Mel i dziewczyny pod względem jakości. Dla przykładu, jej blog jest jedynym blogiem na jakiego od czasu do czasu zaglądam, bo właśnie tam znajdę wszystkie przydatne informacje.

Życie się zmienia, a my nawet nie zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo i jak szybko to się dzieje. Kiedyś internetowy świat, jaki wykreowałam dla siebie w grze, był dla mnie najważniejszy. A teraz? Liczą się dla mnie zupełnie inne wartości. Przyjaciele, rozwijanie pasji i praca nad samym sobą, a także plany na przyszłość, bo w końcu już w następnym roku skończę gimnazjum i muszę decydować, co chcę robić dalej.

Takim oto sposobem podsumowałam parę lat mojego życia, które przeleciały zbyt szybko. Nie, nie żałuję tego ani trochę, ale teraz wiem, że mogłam włożyć w tego bloga więcej pracy. Może czasami myślałam, że daję z siebie wszystko, ale tak naprawdę moje posty wcale na takie nie wyglądały. Były przeciętne, często pozbawione sensu.

Jestem ciekawa, czy ten blog miał jakiś wpływ na obecną mnie. Z pewnością dzięki niemu już od najmłodszych lat nie miałam porblemu z formułowaniem myśli, czy pisaniem jakichkolwiek wypracowań. Mogłabym też powiedzieć, że uczył mnie wytrwałości w tym co robię, ale zdecydowanie mnie tego nie nauczył, bo nawet obecnie mam z tym duży problem. Kłamałabym, gdybym powiedziała jednak, że dzięki twórczości nie poznałam żadnych wartościowych ludzi. Zaprzyjaźniłam się z Melissą Seahall, z którą nawet raz udało mi się spotkać, jednak nasz kontakt niestety podupadł. Ostatnio często gram razem z Birgit Waterstar, która początkowo była moją czytelniczką, a stała się przyjaciółką. Zawarłam znajomość także z Antonellą Grayroad, z którą czesto spędzałam czas na sso i nawet jakoś wyszło, że spotkałyśmy się już dwa razy.

Nie wiem właściwie po co to piszę, ale wydaje mi się, że to po prostu będzie nasze pożegnanie. Raz na zawsze. To pozwoli mi zamknąć pewien etap, a rozpocząć zupełnie nowy. Uwolnić się od tego, nie czując zażenowania, pozostawić wyjaśnienia, jakiś znak, że to rzeczywiście jest już koniec. Popracuję trochę nad wyglądem tego bloga, uzupełnię niektóre zakładki – choćby po prostu dla samej siebie, aby czuć się z tym dobrze i nie zaglądać tutaj z grymasem na twarzy.

Tymczasem dziękuję wszystkim moim czytelnikom za ten wspólnie spędzony czas, bloga pozostawię otwartego publicznie, aby każdy mógł tu zajrzeć i może odnaleźć jakąś część siebie. Nie będę się od tego odcinać, bo to wszystko to w końcu moje – i Wasze również – dzieło.

~ Charlotte